Wrocław – byliśmy tam!
Na wstępie wypada mi przeprosić za powstałą ostatnio obsuwę w dodawaniu relacji na bloga – mamy małe problemy techniczne. Mianowicie psuje nam się wtyczka od laptopa (a może to gniazdo?), co bardzo utrudnia ładowanie go w ogólności, a podłączenie go do prądu w samochodzie jest prawie że awykonalne. Dodając do tego baterię, która wystarcza na godzinę pracy… sami widzicie, że jest ciężko. Do tego dochodzi ogólne zmęczenie, dłuższe odcinki, które pojawiają się w tej części trasy i wzrastającą ilość bagaży (tak, tak, dokupujemy m.in. książki, robimy zapasy club-mate etc.)… Ok, po tym przydługim wstępie mogę przejść do sedna sprawy – zapraszam więc do czytania.
Po happeningu w Sycowie ruszyliśmy do Wrocławia – nie do końca wiedzieliśmy gdzie będziemy spać, ale nie było problemu żadnego z noclegiem. Rano standardowe czynności higieniczne, czyli myjemy ząbki i całe ciało, śniadanie i ruszyliśmy na zwiedzanie Wrocławia! W praktyce oznaczało to spacer po parku przy Hali Stulecia… Tomek z Gosią ponoć wbili do Ogrodu Japońskiego, ale my z Martą woleliśmy posiedzieć sobie na ławce na słońcu i porządnie się wygrzać.
Nasz happening odbył się na Rynku, przy pręgierzu. Ekipa lokalnych aktywistów przygotowała całkiem pokaźną liczbę swoich materiałów – stolik z petycjami, sugestywne zdjęcia, „potykacz” z tekstem w czterech językach. Zainteresowanie przechodniów było całkiem duże, wiele osób chciało podpisać petycje, porozmawiać, poczęstować się broszurą.
Muzyczną oprawę happeningu zapewniał grający nieopodal hard-rockowe szlagiery sobowtór Franka Zappy. :) Spotkaliśmy również ekipę z warszawskiej kawiarni Cykloza (w której notabene nie znajdziecie produktów pochodzących z przemysłowej hodowli – to u nich miała miejsce pokonkursowa wystawa plakatów) oraz Baśkę z Klatki B – początkowo nie była zainteresowana, lecz kilka zdjęć przyniesionych przez Wrocławiaków wzbudziło w niej drzemiące pokłady empatii.
Happening trwał półtorej godziny – wielkie dzięki dla osób przebranych w stroje – zrobiliście świetną robotę. Dziękujemy również Amandzie i Tomkowi za pomoc w organizacji happeningu – bez Was by się nie udało! Buźka!
Więcej zdjęć (choć niestety nieco mniej niż zazwyczaj) tradycyjnie na picasie.
Najnowsze komentarze