McDonald’s uprawia greenwashing
Kilka dni temu świat obiegła informacja o pierwszej „zielonej” restauracji McDonald’s. Widzę nagłówki i myślę sobie nieśmiale – „czyżby pierwszy wegański, organiczny McD’s?”.
Jak podejrzewałam, moje nieśmiałe marzenie o transformacji sieci w coś earth&animal friendly było kompletnie nietrafione. Miano „pierwszej zielonej restauracji” otrzymał bar szybkiej obsługi w amerykańskiej Karolinie Północnej nie za wykluczenie mięsa z menu (co w bardzo znaczny sposób przyczyniłoby się do ograniczenia wycinki lasów deszczowych, marnowania zbóż i wody, emisji metanu i innych gazów cieplarnianych, itd), ale za zbudowanie stacji umożliwiającej ładowanie akumulatorów samochodów elektrycznych.
Budowanie takich stacji w momencie, gdy – według prognoz – samochody na energię elektryczną w Północnej Karolinie staną się popularne dopiero za kilka-kilkanaście lat wydaje się być niczym innym, jak próbą poprawienia swojego wizerunku. A McDonald’s ma co poprawiać – wycinanie lasów deszczowych pod pastwiska dla krów rzeźnych, produkowanie setek ton zbędnych opakowań, ciąganie działaczy ekologicznych po sądach, okłamywanie wegetarian…
…oraz wpadka z 2006 roku, gdy to do zestawu Happy Meal dołączano miniaturowego Hummera – czyli współczesną ikonę braku poszanowania dla środowiska (sprzedano 42 miliony zestawów z tym samochodem). Trudno uwierzyć, aby korporacja nagle zaczęła interesować się problemami środowiska naturalnego.
Na koniec pozostaje jeszcze jedna kwestia – jak użyteczna będzie ta stacja, jeśli przeciętny posiłek w fast foodzie trwa 15-20 minut, a ładowanie akumulatora trwa kilka godzin?
Według mnie, jest jednak czego gratulować: Brawo, McDonald’s! Greenwashing pierwsza klasa!
Najnowsze komentarze