Co tak naprawdę widzimy w zoo?
Ogród zoologiczny stał się instytucją, gdzie ludzie tworzą i utrzymują schematy nieprawidłowego myślenia o Ziemi. Wzorce te dotyczą miejsca człowieka i zwierząt w naturze.
Zoo jako przestrzeń w której zwierzęta zostały przymusowo osadzone i wystawione na ogląd człowieka, utwierdza ludzkość w przekonaniu, iż posiada uzurpowaną filozofią i religią władzę nad środowiskiem naturalnym i dziką przyrodą. Zwierzęta to elementy tworzonego przez cywilizację obrazu świata, narzędzie komercji i niestety pobieżnej edukacji.
Ogrody zoologiczne są miejskimi oazami, w których natura jest taka jaką chcielibyśmy widzieć: spokojna, sielankowa, niedostępna, dzika a jednocześnie bezpieczna. Mijamy kolejne sfery klimatyczne i kolejne egzotyczne, nie występujące obok siebie w naturze zwierzęta. Ta pokojowa koegzystencja dzikich gatunków i interakcje między zwierzętami, a zwiedzającymi stawiają pytanie o sposób reprezentacji zwierząt we współczesnym świecie. Stawiają pytanie o kulturowy, naukowy i społeczny wymiar i zakres antropocentrycznego myślenia. Po cóż więc patrzeć na zwierzęta?
John Berger odpowiada na to pytanie w następujący sposób:
Spojrzenie zwierzęcia gdy dostrzega człowieka, staje się uważne i baczne. To samo zwierzę może równie dobrze w ten sam sposób patrzeć na inne gatunki zwierząt. Nie rezerwuje specjalnego spojrzenia dla człowieka. Człowiek staje się świadom samego siebie, odwzajemniając spojrzenie.
Zoo powstało na gruzach królewskich menażerii, które były wyrazem splendoru i siły władcy. Zwierzęta były cennym przedmiotem, drogą zabawką i ważnym podarunkiem dyplomatycznym. Z biegiem lat zwierzęta trzymane w niewoli stały się przedmiotem obserwacji naukowych. Zmierzch kultury emblematycznej i rewolucja naukowa przekształciła, zwierzęta (anomalia w animalia) trzymane w menażeriach w element naukowej epistemologii. Wtedy też powstały współczesne ogrody zoologiczne.
Pierwszy pod koniec XVIII wieku w Paryżu. Człowiek przyjął, posiłkując się nauką że uzasadnione jest hodowanie gatunków dzikich, nie dających się oswoić i których udomowienie nie niosło ze sobą żadnych doraźnych korzyści. Na wygląd i funkcję jakie zoo ma do dziś wpłynęło wiele czynników. Jedno jest pewne, zoo na świecie odwiedzają miliony osób. Z różnych powodów. Zwiedzający nie zawsze świadomi są faktu że taki niewinny spacer, jest aktem utrzymania, tworzenia i powielania kultury przemocy.
Zoo jest reprezentacją naszej siły, ambicji i wyzysku zwierząt. Forma jaką przyjęło rozprzestrzenia kłamliwe i zmyślone wyobrażenie o Ziemi. Zamiast obserwować dziką przyrodę – udaje realizm i autentyzm. Musimy się zastanowić czy kopie świata naturalnego są nam potrzebne i dlaczego ciągle je utrzymujemy. Należy sobie uświadomić że ochrona zwierząt w zoo to zagadnienie różne od problemu zniewolenia zwierząt w zoo.
Antropocentryczne przekonanie, że człowiek jest istotą tak dalece różną od zwierzęcia, by mieć prawo zamykać je w klatce i uczyć potomstwo jego nazewnictwa, utrzymujemy każdego dnia. Przez nazywanie i klasyfikację obiektów świata naturalnego (w tym zwierząt) klasyfikujemy siebie jako klasyfikujących, uprawnionych do klasyfikowania – pisze Maja Kostecka, antropolożka kultury spacerując po poznańskim zoo z córką.
Nasze nazwy nie są zwierzętom do niczego potrzebne, przekonanie że jesteśmy ich jedynymi, dobrymi opiekunami to także odmiana antropocentryzmu. Zwierzę zamknięte w klatce jest atrakcyjne, musi pozostać innym, obcym. Zwierzęta spotykane na co dzień, są elementem powszednim, prawie nie zauważalnym.
Patrząc na obcego budujemy swoją tożsamość – potrzebna do tego jest jednak przeciw-tożsamość. Zwierzęta w zoo potwierdzają nasze człowieczeństwo. To właśnie one przyjęły rolę Obcego. Są nam potrzebne, są ambasadorami świata którego boimy się utracić. Kulturowo określony sposób patrzenia utwierdza nas w swojej uzurpowanej wyższości nad innymi ziemskimi stworzeniami. Ogrody zoologiczne wpisują się w tą samą narrację co szpitale psychiatryczne i więzienia. Są to instytucje socjalizujące i edukacyjne, które swoje cele realizują poprzez dozór, kontrolę i izolację.
Bardzo często słyszymy argument że zoo istnieje aby ratować zagrożone gatunki, tak jak więźniowie nie poradzą sobie w normalnym społeczeństwie, a pacjent poddany musi być całodniowej obserwacji. Wszystkie te instytucje charakteryzują się ukrytą perswazji. To miejsce którego podstawą funkcjonowania jest spojrzenie i wystawienie na widok. Michel Foucault porównał architekturę paryskiej menażerii do architektoniki Panoptykonu Benthama – idealnego więzienia, w którym
zwierzę zostało zastąpione człowiekiem, a miejsce króla zajął mechanizm skrytej władzy.
Publika oczekuje że zwierzęta nie będą schowane, że cały czas będą aktywne, nie będą spały i będą reagować na zaczepki zwiedzających. Ludzie podglądają zwierzęta, wyrażają podziw i często obrzydzenie, podpatrują jak zwierzęta wydalają i kopulują. Ciało przestaje być własnością zwierzęcia, staję się symbolem, modelem, bezwładnym obiektem ludzkiej wizualnej eksploatacji. Cały ten spektakl, to przesiąknięty wypracowanymi kulturowo nawykami, pokaz demonstracji sił, wynikający z usilnej potrzeby zapomnienia że człowiek, podobnie jak zwierzę jest częścią przyrody.
Ogrody zoologiczne podają też do publicznej wiadomości swe cele i założenia, hołdując judeochrześcijańskim pozornym obowiązkom człowieka względem bezbronnych zwierząt. Przecież cały ten trud dla dobra zwierząt! Działają tu jednak te same schematy filozoficznego myślenia wypracowanego przez Arystotelesa, Św. Tomasza, Kartezjusza, Kanta, ten sam schemat który dawał Europejczykom prawo do wyniszczenia kultur słabszych i europocentryzmu. Rzeczywistość w zoo jest jednak zupełnie inna, większość zwiedzających jest kompletnie obojętna na wysiłki edukacyjne, paradoksem jest ratowanie zwierząt do których zaniku sami się przyczyniliśmy. Trzymanie zwierząt w niewoli jest dla nich szkodliwe i zabójcze.
To czego uczą nas ogrody jest nieprawdziwe i utrzymuje wygodny aczkolwiek fałszywy sposób myślenia. Służy to prymitywnej, anachronicznej rozrywce. Czego może nauczyć nas apatyczny, dreptający w kółko lew, czy niedźwiedź polarny, zamknięty zawsze w za małej klatce. Często zapominane, albo wręcz nieuwzględniane są osiągnięcia współczesnej etologii. Zwierzęta stopniowo, ale jednak konsekwentnie, spychane są na margines zachodniej kultury.
Zoo jest demonstracją naszej przemocy i antropocentryzmu, ale jednocześnie rozpaczliwą próbą spotkania utraconych przyjaciół. Nie musimy już obawiać się dzikich zwierząt, teraz stały się naszymi więźniami. W czasach w których potęga władców prezentowana jest w zupełnie inny sposób. Przed zoo postawiono błędna zadania które trzeba zmienić i wypracować nową nić porozumienia ze zwierzętami.
Krytyczne spojrzenie na ogród zoologiczny jako wytwór kultury stawia pytania o status ontologiczny i granice naszej odpowiedzialności. Stawia pytanie o granice konsumpcji, rozrywki i życia w ciągłej przyjemności. Stawia pytanie o współodczuwanie, empatię i uświadomienie że pozbawienie wolności i cierpienie nie dotyczy tylko ludzi. Stawi w końcu pytanie co tak naprawdę widzimy w zoo?
Maciej Schütterly
Głos ważny, istotny i prawdziwy.
zoo to chore miejsce . lepsze są dobre filmy przurodnicze…