Pomijanie wegan

Zgłodnieliście i wchodzicie do miło wyglądającej knajpki w drodze do domu. Przeglądacie menu, a tam na zmianę kotlet z zapiekanką serową. Jako weganie możecie wypić co najwyżej herbatę. Idziecie do lekarza z przeziębieniem. Lekarz nie potrzebuje badań. On i tak już wie, że to przez brak parówek w diecie. Znacie to? Na pewno. Zachęcamy do przeczytania artykułu Uli Zarosy „Ignorowanie wegan” dotyczący dyskryminacji ludzi nie spożywających produktów odzwierzęcych. Dla zachęty polecamy zapoznanie się z poniższymi cytatami. Całość artykułu dostępna jest na blogu etyki praktycznej.

Szacuje się, że liczba wegetarian w Polsce może wynosić od 500 tys. do nawet  3 mln. osób, trudno określić jak duży procent z tej liczby stanowią weganie, sądząc jednak po coraz większej popularność wegańskich restauracji, kawiarni, posiłków i produktów, może być to ok. 1/3 (to jednak jedynie domysły).

Jak każda mniejszość światopoglądowa, dopóki jej liczba nie osiągnie pewnego pułapu, który stanie się ważny, bądź to dla polityków, bądź dla producentów, jest jedynie traktowana w kategorii osobistego wyboru danej jednostki i nie jest uwzględniania w szerszych planach dotyczących nowych przepisów, czy planów sprzedaży.

W ostatnim czasie we Francji z uwagi na uszanowanie tradycyjnej, mięsnej narodowej kuchni i rzekomo troskę o zdrowie dzieci, wydano rozporządzenie, w którym nakazano, by każdy posiłek podawany w szkolnych stołówkach zawierał zwierzęce białko, co jest już jawną dyskryminacją wegańskich konsumentów. Na szczęście w Polsce problem ogranicza się jedynie do dostępności wegańskich opcji. Moja ostatnia próba zjedzenia wegańskiego posiłku w stołówce uniwersyteckiej, zakończyła się kupnem gruszki – jako jedynej wegańskiej opcji.

Należy jednak pamiętać, że nasze życie to nie tylko sfera publiczna, weganin zaproszony do cioci na imieniny, też nie ma łatwo, a przecież w internecie i w księgarniach jest tyle przepisów z daniami wegańskimi i wegetariańskimi. Nie wystarczy tylko wyciągnąć kurę z rosołu, by podać ją weganom. Trzeba pamiętać, że to co może wydawać się jedynie dietetycznym wyborem, tak naprawdę jest poczuciem etycznej niesprawiedliwości i ogromnej krzywdy, która dzieje się zwierzętom.

Choć w dzisiejszym świecie (zwłaszcza w krajach wysokorozwiniętych, gdzie mamy dostęp do produktów z niemal całego świata) nie ma żadnej potrzeby by zwierzęta musiały cierpieć i umierać dla tak banalnej zachcianki jaką jest smak polędwicy, wciąż żyjemy w przekonaniu, że weganizm jest tylko kaprysem. Zapominamy, że jest to jedyny, w pełni etyczny, wybór szanujący status moralny, życie i cierpienie zwierząt.

Całość tutaj.

Facebook Comments

Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. aga pisze:

    robię szybki przegląd tego co jest w moim bufecie i jedyne wegańskie dania to jabłko i sałatka owocowa

  2. Palma pisze:

    Niestety przede wszystkim stanowisko lekarzy dziwi pomimo raportów WHO i wielu publikacji, z których wynika jasno, że dieta wegetariańska jest zdrowsza od mięsnej…
    ale zauwazylam zmiany na lepsze. Dzisiaj w sklepie sportowym w jednym momencie spotkał się wegetarianin z weganinem ;) Niestety jeden z nich został wyśmiany przez obsługe sklepu, ale coz, niech sie przyzwyczajaja, ze grupa wegetarian rosnie i niedlugo wiecej osob zacznie pytac o produkty, ktore powstaly „bezbolesnie”.

  3. Cacum pisze:

    Dzieci MUSZĄ jeść białko zwierzęce. Inaczej wyrosną na chorowite i łamliwe.

  4. Blueberry pisze:

    Cacun, sam jesteś „łamliwy” ;-p Łamliwe to są dzieci z problemami z tarczycą, a nie na diecie bezmięsnej! A ja sama jestem najlepszym przykładem, że chorowita to byłam, owszem, ale dopóki rodzice serwowali mi mięso. Większość moich problemów zdrowotnych ustąpiła samoistnie po odstawieniu mięsa. Poczytaj trochę, pomyśl i wyciągnij wnioski. A wtedy będziemy mogli pogadać o „łamliwości” (hehe) jak równy z równym. Powodzenia ;-)

  5. Józek pisze:

    Ale mi się na tej stronie podoba! Tyle głupot w jednym miejscu! Zajęcie na długie godziny.

    Jedzenie „produktów z niemal całego świata” jest wyrazem nieświadomości i nieposzanowania środowiska naturalnego. Jedzenie w Polsce bananów, ananasów, jakiś dziwnych wodorostów i innych importowanych dóbr jest zbrodnią na środowisku. Po pierwsze są one produkowane w krajach, gdzie nikt się nie liczy z zasadami ochrony środowiska czy ochrony pzyrody. Cenne ekosystemy na całym świecie są bezpowrotnie niszczone żebyście mogli sobie jeść wasze wyszukane substytuty mięsa. A razem z tymi ekosystemami – tak! – giną czujące i niemalże myślące zwierzęta! Gdzie tu wasza etyka? Jednak zdecydowanie lepiej zjeść sobie polędwiczkę z krowy pasącej się ekstensywnie w naszej zacofanej Polsce, będzie i smaczniej, i zdrowiej. I przy okazji korzystniej dla bioróżnorodności, ochrony klimatu etc.

  6. ja pisze:

    Zdecydowanie lepiej zjeść kawałek krowy? Dla kogo? Bo dla krowy na pewno nie. Ale może Ty się ofiarujesz dla etyki? Polędwiczka z polskiego Józka:) Nikt Ci nie każe jeść owoców cytrusowych- ale może spojrz na metki Twoim ubrań, butów, gadżetów elektronicznych antyglobalisto buahahahahha

  7. Iwona pisze:

    Wybieram raczej małe knajpki azjatyckie. Najczęściej mają tam 2-3 potrawy, które są bezpieczne;)
    A do ”cioci na imieniny” biorę ze sobą jedzenie. Na szczęście ludzie już się przyzwyczaili, że pewnych produktów nie jem. Pamiętam ich strach o moje zdrowie i moje tłumaczenia dlaczego nie jem mięsa, mleka, jajek… eh…

  8. inna pisze:

    iwona, nie ściemniaj, że znasz jakieś azjatycjke knajpki z 2-3 daniami. CZYSTA KPINA I ROBIENIE Z LUDZI IDIOTÓW. Rozumiem, że herbaty tez nie pijesz, bo wiesz jednak duża liczba zwierząt ginie podczas jej produkcji.. Chociaz widocznie jestes NA TYLE krótkowzroczna, że tego nie zauważasz:)

Shares
Skip to content