Dlaczego darwiniści powinni popierać prawa innych naczelnych

Kilka lat temu rozpocząłem próbę usystematyzowania literatury dotyczącej Karola Darwina. Z początku zdawało mi się to zupełnie realnym i łatwym do zrealizowania projektem, jednak szybko przekonałem się jak bardzo naiwne było to złożenie. Na temat Darwina zostały napisane tysiące książek, z roku na rok ich liczba rośnie. Dobrym pytaniem zdaje się być: dlaczego jest ich tak wiele? Częściowo satysfakcjonująca odpowiedź  brzmi: ponieważ Dawrin był niezwykle istotną postacią w historii myśli ludzkiej. Jednak po przeczytaniu książek- tak wielu, jak było to wykonalne- na jego temat, stopniowo zacząłem zdawać sobie sprawę, że cała uwaga poświęcona Darwinowi ma związek także z nim personalnie, z nim jako osobą, osobą niezwykle sympatyczną, skromną i „ludzką”, posiadającą osobowość, która do dziś przyciąga do niego ludzi.

Pisząc o charakterze Darwina, jego syn, Francis, zwracał uwagę na dwie kwestie, które poruszały jego ojca najbardziej – okrucieństwo wobec zwierząt i niewolnictwo. Żywił do nich ogromną odrazę, reagował niepohamowanym oburzeniem na ignorancję i brak wrażliwości w stosunku do obu tych zjawisk. Swoim silnym emocjom związanym ze zjawiskiem niewolnictwa Darwin dał wyraz w wielu swoich pracach, najwyraźniej w  Journal of Researches, gdzie dokumentował swoje doświadczenia z Podróży na okręcie „Beagle”. Komentarze zawarte w tych pismach są jednymi z najbardziej poruszających wśród literatury abolicjonistycznej. Jednak jego emocje i uczucia wobec zwierząt były tym, co najsilniej oddziaływało na jemu współczesnych. Liczne anegdoty na temat Darwina ukazują go broniącego dorożkarskich koni przed batem ich właścicieli, troszczącego się o jego własne zwierzęta czy zakazującego dyskusji na temat wiwisekcji w swoim domu. Będąc u szczytu sławy, Darwin napisał artykuł do popularnego wówczas magazynu, w którym potępiał potrzaski wykorzystywane w trakcie polowań, czyniąc to w sposób charakterystyczny także dla dzisiejszego ruchu obrony praw zwierząt

Mimo to, w swoich naukowych publikacjach, Darwin zazwyczaj unikał moralizowania.  Przed opisem mechanizmów ewolucji, studenci nauk przyrodniczych postrzegali porządek natury w kontekście stwórcy i boskiego planu. Tym samym, pobierali jednocześnie dodatkową lekcję etyki. Darwin był przekonany, że takie myślenie o naturze jest błędne. Natura to „ociekające krwią kły i pazury”. Natura, zdaniem Darwina, eliminowała niedostosowane jednostki, nie ucieleśniając tym samym jakiegokolwiek moralnego projektu.

Niemniej Darwin przekonany był o możności wyciągnięcia wniosków na temat moralności ze studiów nad pochodzeniem człowieka. Trzeci rozdział jego doniosłej pracy O pochodzeniu człowieka stanowi rozbudowany esej dotyczący moralności, rozpatrywanej z punktu widzenia historii naturalnej. W tej części swojej pracy Darwin rozważa między innymi naturę moralności, jej biologiczne uwarunkowania, zakres naszych moralnych obowiązków, oraz perspektywy moralnego rozwoju. Fragment ten jest dziełem moralnego wizjonera w takim samym stopniu, co człowieka nauki.

Szczególnie uderzające są jego uwagi na temat moralnego rozwoju. Darwin twierdził, że jesteśmy istotami moralnymi, ponieważ natura wyposażyła nas w „instynkty społeczne”, które implikują  wzajemną troskę o „innych” (instynkty społeczne pozostają, oczywiście, wytworem naturalnej selekcji, w takim samym stopniu, jak inne nasze cechy). Początkowo ich zasięg, ograniczał się jedynie do najbliższych krewnych i do tych, co do których mogliśmy przypuszczać, że się nam odwzajemnią.

O postępie moralnym można mówić wtedy, gdy instynkty społeczne zaczynają funkcjonować szerzej, kiedy zaczynamy myśleć o interesach coraz większej liczby jednostek.

Najwyższy poziom moralności osiągamy w momencie, w którym prawa wszystkich istot, bez względu na rasę, inteligencję, czy nawet gatunek, respektowane są w równym stopniu:

Instynkty społeczne, które bez wątpienia zostały rozwinięte za równo przez człowieka, jak i przez inne zwierzęta, dla dobra społeczności, od samego początku dały im pewną potrzebę pomocy innym, oraz współczucie. Te impulsy służyły człowiekowi w tym początkowym okresie za podstawową zasadę odróżniania dobra od zła. Jednak gdy człowiek stopniowo rozwijał się intelektualnie, co umożliwiło mu przewidywanie konsekwencji swoich działań; gdy posiadł odpowiednią wiedzę by odrzucić szkodliwe zwyczaje I przesądy; gdy zaczął zwracać uwagę nie tylko na dobrostan, ale także na szczęście innych ludzi; gdy dzięki wyrobieniu nawyków, zdobyciu doświadczenia, instrukcjom

I przykładom innych, jego współczucie stało się głębsze i ogarnęło więcej osób, rozszeżyło się na ludzi wszystkich ras, także opóźnionych umysłowo, kalekich, czy nieużytecznych dla społeczeństwa, by ostatecznie rozciągnąć je też na zwierzęta niższego rzędu- to wszystko sprawiło, że jego standard moralny wzrastał.

Cnota współczucia dla innych zwierząt jest jedną z najszlachetniejszych cech, w jakie człowiek został wyposażony. Pojawia się ona jako ostatnia w procesie rozwoju moralności, ponieważ wymaga największego zaawansowania myśli i moralnej refleksji.

Co możemy z tego wywnioskować? Jedną z możliwości jest powiedzenie, że moralne poglądy Darwina były niezależne od jego stricte naukowych osiągnięć. Sprzeciwiając się niewolnictwu Darwin sympatyzował z jednym z największych ruchów swoich czasów. Sprzeciwiając się okrucieństwu wobec zwierząt prezentował swoje wrażliwe serce, które powinno być wzorem dla innych. Jednak nie powinno się wyciągać z tego dalej idących wniosków. Myśląc w ten sposób, poglądy moralne Darwina wyrażone w „O pochodzeniu Człowieka”, stanowią jedynie dodatek, nie mający więcej wspólnego z teorią doboru naturalnego, co refleksje Einsteina na temat wojny i pokoju z jego teorią względności. Darwin, podobnie jak inni dziewiętnastowieczni pisarze, nie mógł uniknąć prezentowania swoich poglądów etycznych w całości swoich prac, jednak przynajmniej my powinniśmy te rzeczy rozdzielać.

Jest jeszcze jeden możliwy sposób myślenia o życiu i pracy Darwina. Jego poglądy moralne i praca naukowa mogły być ze sobą, w istotny sposób, wzajemnie powiązane. Jeśli tak, może to usprawiedliwić fakt, że traktujemy je jako całość i tłumaczyć, dlaczego nie jesteśmy w stanie objąć jednego bez drugiego. Asa Gray, botanik z Harwardu, który był wiodącym obrońcą Darwina w Ameryce,  przejął jego punkt widzenia. Przemawiając przed zgromadzeniem teologicznym w Yale w 1880 roku, Gray zadeklarował, iż:

Łączy nas wiele nie tylko ze zwierzętami, lecz także z roślinami, ze zwierzętami dla przykładu łączą nas wspólne instynkty, uczucia i emocje. Ignorowanie naszego związku z innymi zwierzętami zdaje się być znamienne. Myślę, że ludzie stali by się bardziej ludzcy gdyby zdali sobie sprawę, że tak jak zależni od nich towarzysze(istoty), żyją życiem, które dzielą z człowiekiem, to także oni maja prawa które człowiek musi respektować.

Asa Gray trafił w sedno sprawy. Darwin wykazał, że wszystkie żywe istoty są ze sobą powiązane: my jesteśmy spokrewnieni z małpami (…).

Tekst: James Rachels
PAOLA CAVALIERI & PETER SINGER (red.), The Great Ape Project
Źródło: Zeszyty Praw Zwierząt nr.2

Facebook Comments

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shares
Skip to content