Ewolucja etologii – Marc Bekoff o psychologii zwierzęt
Marc Bekoff jest emerytowanym profesorem Etologii i Biologii Ewolucyjnej na Uniwersytecie Kolorado, gdzie przez 32 lata wykładał zachowania zwierząt. Sławę przyniosły mu badania poświęcone emocjom zwierząt i etologii kognitywnej. Stał się światowej sławy autorem książek na ten temat. Jego najbardziej znane prace to: The Emotional Lives of Animals, Wild Justice: The Moral Lives of Animals (przy współpracy z Jessicą Pierce) oraz The Animal, Manifesto: Six Reasons for Expanding Our Compassion Footprint.
Razem z Jane Goodall Bekoff stworzył fundację Etologowie dla Etycznego Traktowania Zwierząt (Ethologists for the Ethical Treatment of Animals). W wywiadzie przeprowadzonym dla magazynu „Spring” Gay Bradshaw rozmawia z Bekoffem na temat zmian, jakie zaszły w pojmowaniu ludzkich i zwierzęcych umysłów na przestrzeni ostatnich 30 lat.
Czy z Twoich doświadczeń w badaniu zachowania i psychiki zwierząt wynika, że w przeciągu ostatnich trzech dekad wiele się zmieniło w etologii?
Tak i nie. Nie zmieniło się, ponieważ nadal miliony zwierząt cierpią w rękach naukowców i badaczy. Wiele badań nad zachowaniem zwierząt wciąż jest prowadzonych według starych metod (zwierzętom nadaje się numery, nie imiona, mają status „przedmiotu” badania, w dokumentach używana jest perspektywa osoby trzeciej – „naukowcy zrobili to i tamto”, nie „ja, czy my to zrobiliśmy”), a badania biomedyczne wciąż odnoszą się do zwierząt jako narzędzi badawczych, które po zużyciu nadają się do wyrzucenia. Lecz jednocześnie odpowiedź brzmi tak, gdyż w stosunku do tego, co było wcześniej, pojawiło się wiele zmian w sposobie postrzegania zwierząt przez naukowców. Kiedyś większość badań etologicznych skupiało się na tym, czego ludzie chcą się dowiedzieć o zwierzętach. Badaliśmy zwierzęta dla swoich własnych celów, nie przywiązując zbyt dużej wagi do potrzeb samych zwierząt. Do czasu gdy Donald Griffin, ja i kilku innych naukowców zapoczątkowaliśmy badania w zakresie etologii kognitywnej, nikt nie myślał o zwierzętach jako o posiadaczach aktywnych umysłów. Zwierzęta były traktowane i używane jak przedmioty, część wyposażenia laboratorium. Były odławiane z ich naturalnego środowiska, przetrzymywane w ciasnych klatkach, poddawane eksperymentom, po których zakończeniu były niemal od razu zabijane. W taki sposób prowadzone badania behawioralne powodowały ogromne cierpienie i śmierć zwierząt. Sam byłem bezpośrednio zaangażowany w prowadzenie kilku z takich badań, do tej pory mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Całe szczęście przejrzałem na oczy i zmieniłem swoje metody. Ogólnie rzecz biorąc, zdaje się, że zaczęła zachodzić ogromna zmiana w postawach w stosunku do zwierząt, lecz niestety jest to powolny proces. Dziś właściwie każdy skłonny jest przyznać, że zwierzęta posiadają umysły i uczucia.
Kiedy zaczynałem pracę w tej dziedzinie jako student, powszechnie uważano takie stwierdzenie za szaleństwo. Teraz coraz więcej badaczy ma świadomość etycznych implikacji wykorzystywania zwierząt oraz przykłada wagę do traktowania ich w sposób humanitarny, minimalizujący cierpienie. Jednak możemy zrobić o wiele więcej, uważam, że welfare nie jest wystarczającym rozwiązaniem. Dla przykładu, niektóre duże uniwersytety w Indiach i w Rosji zaprzestały przeprowadzania dysekcji. Nastąpiły też zmiany w technologii. Między innymi zmieniła się budowa obroży z radionadajnikami, która pomaga śledzić szlaki przemieszczania się zwierząt żyjących na wolności. Zdarzało się, że obroże były ciężkie, powodowały obrażenia na ciele zwierzęcia i miały wpływ na jego zachowanie. Dodatkowo dziś ludzie zdają sobie sprawę z tego, że przetrzymywanie zwierząt w klatkach nie jest naturalne, co ma też odzwierciedlenie w wynikach eksperymentów przeprowadzanych na tak przetrzymywanych zwierzętach – wyniki są zniekształcone, nie mogą uchodzić za wiarygodne naukowo. Ograniczenia i czynnik manipulacyjny, stres oraz zmiany psychiczne i behawioralne, jakie powoduje, mogą upośledzać zgromadzone dane. Inną dużą zmianą, która zaszła jest to, że badanie emocji zwierząt jest dziś traktowane całkowicie poważnie.
Emocje zwierząt – jesteś jednym z badaczy, którzy mają największy wkład w sprowadzanie tego, co czują zwierzęta do rangi zagadnienia naukowego. W rezultacie psychologia i etologia łączą się w jednym miejscu…
Tak. To, że dziś jest już zrozumiałe, że zwierzęta posiadają emocje, jest naprawdę niezwykłym przełomem. To zapowiada ogromną zmianę w nauce. Kiedy zaczynałem byłem jedynym praktykującym naukowcem, który próbował przeforsować pogląd, iż zwierzęta posiadają głębokie i bogate życie emocjonalne, że posiadają punkt widzenia i nie chcą być traktowane jak przedmioty, ani nie chcą znosić niepotrzebnego bólu i cierpienia. Dziś można znaleźć książki i badania z wielu różnych dziedzin – popularne magazyny publikują eseje na takie tematy jak radość i śmiech szczurów czy empatia myszy. Ludzie mówią naturalnie i otwarcie o poczuciu humoru zwierząt, ich żalu czy radości. To zabawne, przecież Darwin pisał o emocjach zwierząt lata temu, a musiało minąć tak dużo czasu, by środowisko naukowe zaakceptowało ten pogląd. Zmiany społeczne następują powoli, ale najważniejsze jest to, że następują.
Czy twój sposób nauczania zmienił się?
Po raz kolejny – tak i nie. Moje podstawowe wykłady nie zmieniły się w ciągu tego czasu. Nadal mowię o tym, że decydujące znaczenie dla jakichkolwiek studiów nad zwierzętami mają opis i obserwacja etologiczna. Wprowadzam teorię Konrada Lorenza i Niko Tinbergena oraz mówię o tym, jak przeprowadzać badania z perspektywy zasady ciągłości ewolucyjnej Darwina. Mój program nauczania zawsze zwracał uwagę na istotność kwestii etycznych. Miałem to szczęście, że od samego początku, już jako student, dużo myślałem o etyce, więc moje kursy i wykłady zawsze zwracały uwagę na to, że rozmawiamy o „kimś”, nie o „czymś”. Zawsze podkreślam jak ważne jest postrzeganie zwierząt jako jednostek, czujących indywiduów, które posiadają uczucia i emocje, nie zaś tylko jako przedstawicieli określonego gatunku lub jako czyjąś własność czy dobro materialne. Przekonuję studentów, by przyjmowali wysokie standardy moralne w tym, co robią. Jest jednak jedna rzecz, która się zmieniła w ciągu mniej więcej ostatniego dziesięciolecia.
Często przytaczam historie o zwierzętach podparte ogromną liczbą danych, żeby dobrze przedstawić myśl. Nie chciałbym być częścią tłumu „p<0.005”, który zastępuje liczbami to, co pojmujemy intuicyjnie. Prawda jest taka, że ludzie nie uczą się przez przyswajanie liczb. Uczą się przez poznawanie historii, w które wplecione są solidne dane. Historie są „odpowiednie”, kiedy dane przyjmują postać anegdot. Przykładowo, kiedy wykładam, zdarza się, że ludzie chcą poznać szczegóły, jak żyją kojoty, czy jak się czuje bawiący się pies. Chcą poznać prawdziwe zwierzęta, nie ich naukowe opisy. Ludzie są oswojeni z opowieściami, bo to właśnie ich używają, by pojąć swoje własne życie. I to jest właśnie to, co jest nowe. Jessica Pierce nazywa to etologią narracyjną.
To, co mówisz sugeruje, że ludzie chcą być bliscy innym zwierzętom i czują się im bliscy, jednak w tym samym czasie robią wiele, żeby się wobec nich zdystansować. Dlaczego tak się dzieje?
Nasze mózgi są bardzo stare. Ludzie i inne zwierzęta mają takie same struktury mózgowe i zachodzące w nich procesy chemiczne, z tą różnicą, że my żyjemy w nowym socjokulturowym i technologicznym otoczeniu. Musisz pamiętać, że nasi przodkowie żyli pośród innych zwierząt. Uczucie bliskości z innymi gatunkami jest pierwotne i naturalne, mimo że nasi przodkowie zabijali je dla pożywienia oraz pozyskania innych substancji. To właśnie te stare części mózgu nieprzerwanie pchają nas z powrotem w stronę natury. Pragniemy kontaktu ze zwierzętami. Jednak kultura nie zawsze jest do pogodzenia z genami, naturą. Zwróć uwagę w jaki sposób większość z nas żyje – przed komputerami, spędzając czas w domach, w otoczeniu sztucznych przedmiotów. Mój przyjaciel mawia: „niewiarygodne, dzień minął mi tak szybko, że nie zdążyłem wyjść z domu pobiegać”. Nowoczesne życie jest tak przesycone wytworami ludzkich rąk i ludzkimi sprawami, że nas przytłacza, oddala nas od tego, co robilibyśmy naturalnie. Nie ucinamy sobie drzemek, ani nie chodzimy bez celu. Nie spędzamy czasu samotnie, patrząc na drzewo lub dumając nad lotem ptaka czy owada. Jesteśmy cały czas zajęci. Robiąc miliony rzeczy, stajemy się sfrustrowani i odcięci od naturalnego rytmu i od samych siebie. Kultura koliduje z naturą (…).
G.A. BRADSHAW
Tłum. Olga Plesińska
Źródło: Zeszyty Praw Zwierząt nr.3
Najnowsze komentarze