Parę słów z gitarą przeciw światu
Koniec końców również mnie udało znaleźć się powód do zredagowania pierwszego posta na naszym blogu. Być może nie jest to powód bardzo ważny, być może nie wszyscy będą nim zainteresowani, mimo wszystko jednak wydaje mi się warty zarejestrowania. By uchylić rąbka tajemnicy: jest ten powód natury muzycznej i być może już teraz część z Was domyśla się, o czym będzie mowa. Ale po kolei.
Lubię słuchać muzyki, nawet bardzo lubię, jest to wręcz rzecz, bez której ciężko było by mi wyobrazić sobie codzienność. Dość powiedzieć, że rzadko mija dzień, w którym chociaż chwili nie poświęciłbym na słuchanie, poszukiwanie nowych dźwięków czy kontemplację starych, dobrze już znanych. Słucham muzyki na prawdę różnej, wszystkich wykonawców łączy jednak jedna cecha, cecha ze względu na którą nigdy jakoś nie potrafiłem na poważnie zainteresować się muzyką głównego nurtu. Utwór muzyczny to nie tylko nuty, które można zarejestrować w ZAIKSie, to nie tylko słowa, które można zastrzec prawami autorskimi. Muzyka to przede wszystkim przekaz, opowieść o czymś ważnym, czymś do czego mogę się odnieść, co dostarczy mi materiału do przemyśleń. Wystarczy powiedzieć, że to właśnie piosenka była chyba ostatecznym argumentem dla mnie, by zostać weganinem. Mam jednak wrażenie, że odbiegam nieco od tematu, więc do rzeczy.
Lubię słuchać piosenek, które mówią o mnie. Lubię z rana pokrzyczeć sobie w celu rozbudzenia się, pod prysznicem czy idąc przez most – daje mi to energię do działania. Rzecz jasna lubię również piosenki o weganiźmie, prawach zwierząt, świadomym kształtowaniu świata. Problem z tymi treściami był zawsze taki, że siłą rzeczy były zagarnięte przez wykonawców szeroko pojętego nurtu hardcore/punk. Zamknięte w ciasnej i nie dla wszystkich dostępnej formule nie zawsze osiągały taką siłę rażenia, na jaką zasługiwały. Nie każdy lubi przedzierać się przez ścianę dźwięku, by dotrzeć do sedna, nie każdy ma na to siłę i wytrwałość. Jest to o tyle przykre, że są to treści, które powinny zostać usłyszane przez jak największą liczbę osób.
Jakoś w zeszłym roku skacząc po myspace przez przypadek natrafiłem na zespół, który jest odpowiedzią na te bolączki. Nazywa się on True Nature i sądzę, że jego nazwa oraz twórczość jest przynajmniej części z Was znana. True Nature jest zespołem jednoosobowym, w którego skład wchodzi niejaki Keegan – weganin i straight edge, który postanowił nieść kaganek oświaty i podróżować śpiewając piosenki („śpiewam piosenki, uczę dzieci” jak to w jednym ze swoich utworów ujął Janusz Reichel [któremu warto by chyba było poświęcić osobny wpis]). Jego piosenki, śpiewane przy akompaniamencie gitary, traktują o sprawach fundamentalnych, takich jak weganizm, prawa zwierząt, pacyfizm, szacunek dla własnego ciała czy świadome podejście do świata, które próbuje się nieustannie zagłuszyć natłokiem nowych bodźców i informacji. Teksty napisane są bardzo wprost, rzeczy nazywa się tu po imieniu, krzywda jest krzywdą, a nie literacką metaforą. Są to zatem piosenki bardzo mocne i skłaniające do refleksji. Keegana wyróżnia również to, że, rezygnując z nie zawsze przystępnej formy, przybliża przekaz zespołów hc/punk – w przypadku pierwszej płyty były to Gather oraz Anchor i ich wielki przebój, czyli „It kills you to know”.
Napisawszy to wszystko i zmęczywszy Czytelnika mogę przejść wreszcie do meritum wpisu, czyli bezpośredniego powodu jego powstania. Otóż niedawno na majspejsie xTNx pojawiły się cztery nowe utwory, które są na prawdę godne polecenia. Keegan wciąż jest zewnętrznym sumieniem, oskarżającym o zobojętnienie i egoizm. Rozszerza spektrum poruszanych tematów o aspekt, który szczególnie w naszym kraju nie był jeszcze dyskutowany, a mianowicie przeludnienie naszej planety i spychanie ludzi w trzecim świecie w jeszcze większą biedę ze względu na samolubne rozmnażanie się człowieka zachodu. Keegan postuluje zaprzestanie płodzenia nowych dzieci, dopóki te już żyjące w krajach rozwijających się nie będą musiały każdego dnia cierpieć skrajnej nędzy. Nie jest to równoznaczne ze wstrzemięźliwością seksualną – on sam poddał się zabiegowi wazektomii (czyli sterylizacji). Jest to kwestia, z którą nie potrafię się zgodzić z czystym sumieniem, być może wynika to z mojego pojmowania ewolucji, być może ze skrajnego egoizmu, w każdym razie jest to kwestia, której na pewno warto poświęcić chwilę zastanowienia. Wśród nowych piosenek znajduje się rzecz jasna również cover, tym razem jest to Firestorm – piosenka w oryginale wykonywana przez klasyka vegan straightedge hardcore, czyli Earth Crisis – interpretacja znakomita. Słuchając tej płyty za sprawą skojarzeń wracają do mnie również czasy wczesnego liceum: głos Keegana w połączeniu z gitarą i aranżacją studyjną momentami podejrzanie zbliżają się do tego, co dochodziło z głośników podczas słuchania akustycznych sesji Nirvany z MTV. Jak dla mnie przemawia to jednak na plus, lubię czasami takie sentymentalne wycieczki w przeszłość.
Reasumując: na prawdę warto zapoznać się z nowymi piosenkami True Nature, ja już teraz nie potrafię wypędzić ich z głowy.
Link do MS: http://www.myspace.com/xtruenaturexmusic
Najnowsze komentarze