„Nie rozumiem, dlaczego powinno się wybierać pomiędzy cierpieniem jednych a cierpieniem drugich”

Rozmowa z Borisem Cyrulnikiem – psychologiem, psychiatrą, neurologiem, a jednocześnie jednym z pionierów francuskiej etologii.

Co pan sądzi o tym, że wciąż jeszcze często się słyszy o „wyższej” albo „niższej” wartości poszczególnych zwierząt?

To wynika z całkowicie błędnej koncepcji życia i jest równie nieuprawniony jak dzielnie zwierząt na pożyteczne i szkodliwe. Lisy, uważane za szkodniki, polują na szczury i dzięki temu zapobiegają szerzeniu się niektórych epidemii, a jednocześnie chronią zbiory.

„Wyższy” czy „niższy” to pojęcia rodem z katalogu wyobrażeń o ludziach, z których jedni mają błękitną krew, a drudzy są nic nie warci.

Trzeba było dewaloryzować zwierzę, żeby je móc eksploatować?

Tak. Niektórzy z nas wciąż myślą, że istnieje przepaść między człowiekiem i zwierzętami, z którymi nie mamy nic wspólnego – ani ciała, ani duszy. A skoro tak, to ten, kto ma głos i broń ma prawo wyzyskiwać i zabijać tego, kto ich nie ma, bez ryzyka, że dosięgnie go ludzka sprawiedliwość.

Takie rozumowanie miało konsekwencje i dla ludzi.

Tak. Kiedy się zapragnie wyeliminować jakąś społeczność procedura jest prosta: trzeba osłabić jej status społeczny, w szczególności zakazując wykonywania pewnych zawodów, następnie wykazać, że jej inteligencja jest poniżej normy, a na koniec upodobnić do zwierzęcia przez porównanie z jakimś szkodliwym jakoby gatunkiem – szczurem, wężem czy lisem – i wtedy eliminacja takich ludzi staje się „moralna”.

(…)

Gdzie przebiega granica dzieląca człowieka od zwierzęcia?

Zdolność mowy wydaje się być dobrym kryterium; tak twierdzili Grecy dwadzieścia pięć wieków temu. Ale czy w takim razie są ludźmi nieumiejące mówić noworodki, głuchoniemi, dotknięci niemotą albo śpiączka?

Czyżby takie właśnie schematyczne widzenie ostrych granic pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem doprowadziło do ustalenia hierarchii istot żywych?

Tak. Głuchym odmawiano zdolności myślenia, co czyniło z nich debili. Kiedy nauczano ich języka migowego, debilizm od razu zniknął. Uważano, że dzieci, które nie mówią, nie odczuwają bólu. Rozróżnienie pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem jest ideologiczne. Nie tak łatwo przyszło się zgodzić, że kobieta ma duszę. Zaledwie od dwudziestu lat nowoczesna technika umożliwia nam lepsze poznanie mentalności zwierząt, a neurobiologia pozwala sprecyzować pojęcie wyobrażenia.

Czy przypisywanie zwierzęciu świadomości, myślenia, to podejrzana sprawa?

Świadomość staniała u żywych istot na długo przed człowiekiem. Nie ma niej pierwiastka duchowego ani nadprzyrodzonego, nie jest także skutkiem jakichś nerwowych czy chemicznych kombinacji. Żeby mogła pojawić się świadomość, zwierzę musi się kierować wyobrażeniami, a nie spostrzeżeniami. Otóż wyobrażenia są możliwe (…) kiedy pojawia się zjawisko pamięci. Od tej chwili zwierzę jest zdolne do uczenia się, do kierowania się tym co sobie wyobraża, a nie tym co spostrzega. Zdolność zwierzęcia do tworzenia obrazu samego siebie, odczuwania emocji, zapamiętywania czy śnienia jest więc czymś nader realnym, chociaż rozwiniętym w nierównym stopniu, w zależności od gatunku.

Ale tylko układ nerwowy kręgowców jest zdolny do porządkowania wyobrażeń?

Nie. Liczne owady, mięczaki i skorupiaki także potrafią zapamiętywać i uczyć się. Bezkręgowce wcale nie są nieświadomymi automatami, porządkowaniem informacji sterują u nich złożone procesy, których neurobiologiczne podstawy są identyczne z tymi, jakie funkcjonują w mózgu kręgowców.

(…)

Mimo że koncepcja zwierzęcia – maszyny zaczyna już być przestarzała, często spotyka się jeszcze pogląd, że zajmowanie się badaniami porównawczymi ludzkich i zwierzęcych zachowań jest dla człowieka poniżające.

Im lepiej poznajemy świat zwierząt, tym większy moim zdaniem kładziemy nacisk na wymiar ludzki. Osobiście nie umiem sobie wyobrazić, że mógłbym się czuć upokorzony przyglądając się albatrosom, małpom czy psom. Od nich czerpiemy wiedzę o źródłach własnych zachowań. Obserwacja zwierząt pozwoliła zrozumieć, do jakiego stopnia język, symbolika, zjawiska społeczne pozwalają nam wspólnie funkcjonować.

Danie dowodów empatii wobec cierpień zwierząt bywa czasem postrzegane jako zniewaga dla rodzaju ludzkiego

Bo ktoś powie: „Chcecie, żebym pędził na ratunek zwierząt, kiedy moje dziecko tak bardzo cierpi?”.

Takie uwagi rzeczywiście słyszy się bez przerwy.

Nie rozumiem, dlaczego powinno się wybierać pomiędzy cierpieniem jednych a cierpieniem drugich, móc znosić, rozgrzeszać, zamykać oczy na jedną jego formę dlatego, że istnieją inne. Cierpiącym dzieciom nie będzie lżej od tego, że torturuje się zwierzęta.

(…)

Całość wywiadu dostępna w Zeszytach Praw Zwierząt nr 1.

Źródło: „Najpiękniejsza historia zwierząt” Pascal Picq, Jean-Pierre Digard, Boris Cyrulnik, Karine Lou Matignom. Tłum. Krystyna i Krzysztof Pruscy. Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2002

Facebook Comments

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. agata pisze:

    wspaniale

      

  2. piotr1399 pisze:

    Z pewnością interesujący artykuł i pobudzający do refleksji.

      

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shares
Skip to content